



Zanim kupimy kolumny, czytamy zwykle ich specyfikacje. I porównujemy je. Na tej podstawie dokonujemy preselekcji, zwykle przed odsłuchaniem kolumn. Potem staramy się posłuchać tych kolumn, które wybraliśmy na podstawie porównań specyfikacji. Czy postępujemy dobrze? Na pozór tak, ale w rzeczywistości prawdopodobnie pozbawiamy się szansy wybrania kolumn, które dałaby nam najwięcej radości.
Co można wyczytać ze specyfikacji? W zasadzie nic. I nie zamierzam opisywać dlaczego tak sądzę. Byłby to długi wywód teoretyczny, dla większości z Państwa zawikłany i nudny.
Lepiej po prostu z przekonaniem stwierdzić, że specyfikacje absolutnie nic nie znaczą dla naszej potencjalnej radości z obcowania z dźwiękiem kolumn głośnikowych.
Oczywiście nie mam tu na myśli absolutnego ignorowania takich podstawowych wartości jak dopasowanie mocy i rezystancji kolumn do wzmacniacza, czy też ich dopasowanie do naszych potrzeb lokalowych. Te kwestie uznaję za oczywistą oczywistość.
Choć przy okazji chciałbym zaznaczyć, że łączenie kolumn o mniejszej mocy z wzmacniaczami o mocy większej wcale nie jest nadużyciem. Należy jedynie pamiętać, by rozsądnie posługiwać się potencjometrem głośności.
Podobnie rzecz się ma z mitami dotyczącymi pasma przenoszenia. A jest ich wiele. Pierwszy dotyczy zakresu odtwarzanego pasma. Wszyscy oczekują dwójek na początku mniejszej i większej liczby. Co to oznacza? Dokładnie nic. Uważa się, że takie jest teoretycznie pasmo naszej słyszalności, 20-20.000 Hz. A nie jest. Jeśli bowiem realnie wynosi ono 30-16.000 Hz, to super!
Poza tym zwykle do pasma załączana jest jeszcze jedna cyferka. Chodzi o legendarne już +/- 3 dB tolerancji pomiaru. Kto kiedykolwiek bawił się potencjometrami, doskonale wie jak kosmiczna jest to rozpiętość dynamiczna. Żeby było jeszcze zabawniej, nie ma żadnych ujednoliconych metod pomiaru pasma oraz rozrzutu dynamicznego, a zatem tak naprawdę nie wiemy co i jak dany producent zmierzył.
Podobnie rzecz się ma z rezystancją kolumn. Czy można użyć kolumn czteroomowych ze wzmacniaczem ośmioomowym i odwrotnie? Można! W przypadku, gdy głośnik będzie miał mniejszą rezystancję niż zalecana dla danego wzmacniacza, będzie jedynie narażony na wcześniej pojawiające się zniekształcenia. Jeśli zaś rezystancja będzie większa niż zalecana, zagra ciszej.
Co do wydajności, to ona także może być złudna. Głośnik o większej czułości wcale nie musi zagrać sprawniej i lepiej od tego z mniejszą czułością. Co prawda, gdy mamy wzmacniacz małej mocy, lepiej jest by czułość kolumny była większa, ale nie należy jej demonizować przy doborze kolumn.
Mitem jest też, że powiększenie powierzchni czynnej głośnika basowego poprzez zastosowanie kilku przetworników w tej samej kolumnie, powoduje jej większą sprawność w odtwarzaniu basu. Otóż powierzchnia nie jest tu elementem decydującym.
Czym zatem kierować się przy doborze kolumn? Słuchem przede wszystkim. I poniższymi trzema zasadami.
Zasada pierwsza
Zawsze odsłuchuj kolumny na wzmacniaczu tego samego typu jakiego używasz w domu.
Zasada druga
Zawsze odsłuchuj kolumny w pomieszczeniu o podobnej wielkości jak to, w którym słuchasz muzyki i przy podobnej głośności do jakiej jesteś przyzwyczajony.
Zasada trzecia
Nie kieruj się aktualną modą, wyglądem kolumn ani ich marką,
Na zakończenie ciekawostka. Przy zakupie można kierować się ciężarem kolumny. Doświadczenie wskazuje, że cięższe obudowy mają zwykle bardziej solidną i przemyślaną konstrukcję. Że cięższe przetworniki są zwykle bardziej precyzyjne, skuteczne i bezkompromisowe. A zatem cięższa kolumna (cięższa od jej bliźniaczki o podobnych wymiarach), ma większe szanse na zagranie dźwiękiem, który nas olśni. Ale i tej ciekawostki nie traktujmy wiążąco.
Generalna zasada jest bowiem jedna. Wybieramy słuchem i sercem, a nie poprzez lekturę specyfikacji. Bo nawet jeśli serce nas oszuka, to ucho nigdy!
