



Gdy byłem młodym chłopakiem, z wypiekami na twarzy słuchałem pionierskich audycji muzycznych nadawanych w stereofonii przez polskie radio. Pamiętam nawet pierwsze zaprezentowane w radiu odtworzenie płyty CD. “Puszczono” Avalon w wykonaniu Roxy Music.
Byłem wówczas dumnym posiadaczem sprzętu o nazwie Amator Stereo. Uważałem go za dzieło sztuki. Plastikowy twór, dumnie zwany kolumnami głośnikowymi był spięty ze wzmacniaczem typowymi na owe czasy dwubolcowymi wtyczkami głośnikowym, których nie da rady wetknąć do wzmacniacza inaczej, niż w sposób jedynie właściwy. Kable wychodziły wprost z kolumn, także problem złego połączenia od strony kolumny również nie wchodził w grę. Przypuszczam, że podobna sytuacja dotyczyła 99,9% słuchaczy. A mimo to, przed każdą audycją nadawano sygnał testowy. Taki najprostszy, dotyczący zgodności kierunków i faz.
Miałem też w domu gramofon Daniel i płytę z testem stereofonii. I choć przy połączeniu diodowym wiodącym od gramofonu do wzmacniacza trudno było cokolwiek pomylić, korzystałem z niej skwapliwie co jakiś czas.
A teraz przejdźmy do dnia dzisiejszego. Żadne radio nie nadaje sygnałów testowych. Mało kto korzysta z testowych płyt, czy plików (w przypadku sygnału cyfrowego). No i wielka szkoda. I wielki grzech. Pamiętam niedawną wizytę u znajomego audiofila, który zapragnął pochwalić mi się urodą brzmienia swojego zestawu. Zestaw był uroczy, ale wcale nie brzmiał uroczo. Poprosiłem więc o umożliwienie sprawdzenia zgodności fazowej. Tak jak przypuszczałem, głośniki były podłączone w przeciwnej fazie. Co więcej, okazało się że mój znajomy po prostu nic nie ruszał od momentu ustawienia sprzętu, czyli od początku słuchał źle fazowanych głośników. I to natchnęło mnie do napisania o klątwie marnych połączeń.
Pierwsze interesujące nas połączenie to interkonekt pomiędzy źródłem, a wzmacniaczem. Obecnie jest to z reguły kabel cinch. Pamiętajmy, by połączyć go właściwie, w czym z reguły dopomogą nam oznaczenia na urządzeniach. Literowe i/lub kolorystyczne. L do L, R do R. Czerwony do czerwonego, czarny do czarnego (względnie biały do białego). To naprawdę w miarę łatwe.
Schody zaczynają się przy podłączeniu głośników, ale i tu z reguły pomogą nam literki i/lub kolory, choć nie zawsze. Dlatego należy pamiętać, aby zawsze po dokładnym wykonaniu wszystkich połączeń przeprowadzić test kierunków i faz. Jeśli tego nie uczynimy, możemy słuchać żałosnej kaszanki zamiast muzyki, nawet z najbardziej wypasionego sprzętu. I nie pomogą tu najlepsze kable, hartowane w komorach kriogenicznych przez norweskie dziewice. Jeśli głośniki będą grały w fazach przeciwnych, nie ma mowy o właściwej lokalizacji instrumentów na scenie dźwiękowej, a im bardziej w dół skali częstotliwości, tym bardziej wzrastają zniekształcenia i wzajemne tłumienie się fal.
Wszystkie niezbędne audio-testy znajdziecie Państwo tutaj: https://www.audiocheck.net/audiotests_index.php
Korzystanie z nich jest bajecznie proste, więc nie będę się rozpisywał. Oczywiście, gdy ktoś nie ma możliwości skorzystania z wersji cyfrowej powinien jak najszybciej zaopatrzyć się w testową płytę lub testowe CD. Naprawdę warto. Tak jak od czasu do czasu warto wypiąć wszystkie kable i wpiąć je raz jeszcze, po oczyszczeniu. Pamiętajmy, każdy materiał z czasem ulega utlenieniu, a zły styk może bardzo znacznie obniżyć jakość tego co dociera do naszych uszu.
